środa, 20 marca 2013

"So we shall flow a river forth to Thee, and teeming with souls shall it ever be."

Nie przepadam za filmami sensacyjnymi. O ile seriale mogę oglądać godzinami, o tyle, gdy widzę w kategorii filmu "sensacyjny" to nawet się za niego nie zabieram. Ale oczywiście istnieją wyjątki od tej reguły. Bo przecież trzeba spróbować wszystkiego. Filmu sensacyjnego czy gangsterskiego też. Całe wieki temu dostałam od znajomego na płycie "Świętych z Bostonu". A skoro dostałam to wypadało chociaż raz pooglądać. No i pooglądałam. Raz, drugi, trzeci. Liczba "obejrzeń" rosła w zastraszającym tempie. Do dzisiaj wracam do tego filmu (a jest z 1999 roku, więc czasu miałam sporo). Niezmiennie mnie zachwyca. Świetna muzyka to zaleta numer jeden. Niebanalna fabuła - i mamy plus numer dwa. Niesamowity Willem Dafoe - takiego policjanta to ja w żadnym filmie nie widziałam. No i główni bohaterowie: młodzi, przystojni, narwani niegrzeczni chłopcy :)
Całość tworzy ciekawą mieszankę, na którą ja osobiście patrzyłam z przyjemnością. Są w "Świętych z Bostonu" momenty tak zabawne, że człowiek nie może przestać się śmiać. Ale są też takie, które mogą wzruszyć co wrażliwsze osoby. Nie brakuje tu strzelania i krwi - ale przecież tego wymaga konwencja. Z pewnością jeszcze powrócę do tego filmu. I jak zwykle będę się nim zachwycać :)


I zdjęcie znalezione w sieci, które mnie totalnie rozwaliło :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz