środa, 22 maja 2013

Jesteś tylko moja...

Uwielbiam kryminały, powieści detektywistyczne i thrillery. Lubię też, gdy w tle opowieści pojawi się nienachalny wątek romansowy. A dlaczegóż by nie? To właśnie znajduje się w powieści "Jesteś tylko moja" autorstwa Mary Higgins Clark. Bohaterką jest Susan - psycholog, która prowadzi popularną audycję radiową. Postanawia  zająć się sprawą zaginionych kobiet. Nie zdaje sobie sprawy, że rozpoczynając program otwiera puszkę Pandory, a morderca czyhający na samotne, nieszczęśliwe kobiety weźmie ją na swój celownik. Atmosferę podgrzewa dwóch panów kręcących się wokół doktor Chandler - przystojny biznesmen Aleks i Donald - psychiatra a zarazem autor książki o znikających kobietach. Czy obaj są tym za kogo się podają? Co ich połączy z Susan? Czy turkusowy pierścionek z wygrawerowaną dedykacją jest kluczem do odnalezienia mordercy?
Powieść nie jest wybitnym dziełem. Nie wnosi w nasze życie wielu wartości. Po jej przeczytaniu spokojnie zaśniemy. Jest za to świetnym sposobem na nudny wieczór, trzyma w napięciu do samego końca i doskonale spełnia swoje zadanie - dostarcza rozrywki.

niedziela, 19 maja 2013

"... jeszcze tacy są jak my, których nie zmienił czas"

Zmieniony skład, nowa płyta, nieco inne brzmienie, ale wciąż kawał porządnego metalowego grania. "Czas" mnie zachwycił. Świeżutki krążek rzeszowskiego składu daje nam 11 wartościowych tekstów, 11 ciekawych melodii i 11 powodów do tego, by wierzyć, że prawdziwa muzyka wciąż żyje i ma się dobrze. Obawiałam się, że po zmianie składu Monstrum przestanie być takie jak do tej pory - prawdziwe i wierne raz obranej drodze. Okazuje się jednak, że najnowsza płyta stylem przypomina początki zespołu. Jak dla mnie jest to olbrzymia zaleta. Panowie nie idą na łatwiznę, nie próbują wpasować się w to co jest aktualnie modne i co mogło by się łatwo sprzedać. Oni robią to co kochają. Na próżno szukać w piosenkach z "Czasu" nowoczesnych brzmień i angielskich tekstów. To klasyka heavy metalu, która świetnie współgra z pięknymi tekstami śpiewanymi po polsku. Co ciekawe głos p. Mariusza na tej płycie brzmi niezwykle czysto.   Zazwyczaj z płytami naszych rodzimych zespołów bywa tak, że podoba mi się kilka kawałków, ale są też takie, które kompletnie do mnie nie przemawiają. Tu jest inaczej. Każdy z 11 utworów ma w sobie coś, co sprawia, że chcę odsłuchać go jeszcze raz. W wielu z nich słychać echo światowych, metalowych sław. Ktoś może stwierdzić, że to zarzut - nic bardziej mylnego. Cieszy fakt, że dzięki muzyce Monstrum może poczuć klimat dawnych, pięknych czasów.
Trudno mi wybrać kawałek, który byłby dla mnie numerem 1 na tym krążku. Fascynujący jest "Opuszczony raj", któremu zarzucane jest zbytnie podobieństwo do ballad Kata. Rzeczywiście jest to podobna stylistyka. Zresztą członkowie Monstrum nie ukrywali nigdy, że wielkim szacunkiem darzą ten właśnie zespół (ach ten wspólny występ na koncercie urodzinowym -  wspominam go do dziś ze wzruszeniem). Piękny tekst, interesująca melodia - czego chcieć więcej. Świetny numer na uspokojenie ludzi na koncercie i danie im możliwości złapania oddechu.
Jednak moim zdaniem furorę na koncertach będzie robił "Szankiel". Dedykowany pasjonatom dwóch kółek utwór będzie idealny na zloty motocyklowe, na które często Monstrum jest zapraszane. Miałam okazję być na kilku koncertach dla motocyklistów - to jak reagują na zespół jest niesamowite. Widać, że muzyka Monstrum jest im bliska. Panowie nakręcili już amatorski teledysk do "Szankiela":
Mam nadzieję, że już wkrótce dane mi będzie po raz kolejny zobaczyć Monstrum na żywo, bo coś mi się wydaje, że nowe numery rozkręcą niejedną imprezę - nie tylko motocyklową :)

środa, 1 maja 2013

Refleksje okołokoncertowe


Z każdym kolejnym koncertem uświadamiam sobie, że się starzeję. Dlaczego? Bo przestaję rozumieć tych, którzy są ode mnie młodsi. Zaobserwowałam dwa zjawiska, które mnie, nie tyle bulwersują, co powodują olbrzymie zdumienie.
Pierwsze, to tzw. "kinder-metalówy" bądź "kinder-punkówy". Na czym to zjawisko polega? Otóż dziewczyny w przedziale wiekowym 14-16 (choć czasami dotyczy to i młodszych i starszych) chodzą na koncerty. Ktoś powie - przecież to normalne. Ha! No nie do końca. Są to dziewczyny które chodzą na nie w celach identycznych co do galerii. Naciągają na kupno piwa, szukają sponsora, narzucają się facetom, zwłaszcza tym starszym. W sumie się nie dziwię - mnie też kręcą długowłosi panowie w glanach, tyle, że ja jestem w wieku do nich zbliżonym i nie wieszam im się na szyjach po to, żeby mi piwo kupili...
Druga sprawa to osoby, które przychodzą na koncert pijane, bądź bardzo szybko takie się stają w trakcie. Jaki jest sens wydawać pieniądze (nierzadko spore) na imprezę z której nie zapamięta się nic poza zarzyganym kiblem? Owszem można się napić, powygłupiać, ale żeby od razu nachlać się tak, żeby zaliczyć zgona? Dla mnie to totalne nieporozumienie. Później takie słaniające się na nogach, śmierdzące typki (i o zgrozo typiary) przeszkadzają ludziom w zabawie.
Dlaczego coraz mniej osób chodzi na koncerty żeby spotkać się z innymi ludźmi i posłuchać dobrej zabawy? Przecież chyba o to w tym wszystkich chodzić powinno :)