poniedziałek, 15 kwietnia 2013

"They say you gotta kiss a lot of frogs to find your prince. But in this town everyone thinks they're royalty. And the frogs don't stand a chance."


Zazwyczaj, nim obejrzę jakiś film, sprawdzam jego ocenę na różnych portalach i czytam dyskusje i komentarze. Najczęściej wybieram te filmy, które mają pozytywną opinię. Tym razem pokusiłam się o obejrzenie czegoś, co większość osób oceniła negatywnie. Szmira, kicz, obleśny - to tylko niektóre epitety jakimi obdarzono "Amerykańskie ciacho". Pomyślałam - nie może być aż tak zły i poświęciłam wieczór na wyrobienie sobie własnej opinii. Większość kobiet przyciągnął zapewne Ashton Kutcher. Ja nie jestem wielbicielką ani jego urody, ani gry aktorskiej. No ale przecież trzeba czasami obejrzeć coś do czego nie jest się przekonanym.
Szczerze powiedziawszy rozczarowałam się i to mocno. Dlaczego? Bo to wcale nie był taki zły film. Wydaje mi się, że osoby,które oceniły go negatywnie obejrzały jedynie połowę. No i rzeczywiście - pierwsza część to mało śmieszna komedia z dużą dozą erotyki - lekko odstraszająca w dodatku. Mnie natomiast urzekła część druga. Bardziej filozoficzna, skłaniająca do myślenia i pokazująca jakiś rodzaj przeobrażenia. Zaskoczyło mnie zakończenie - bardzo nietypowe jak na amerykańską komedię romantyczną.
Ashton nie powala na kolana swoją grą, ale o dziwo, da się go obejrzeć. Więc, nawet osoby nastawione sceptycznie do wszelkich "dzieł" w dorobku tego pana mogą pokusić się o obejrzenie "Amerykańskiego ciacha" - filmu o miłości - jej szukaniu, utracie, kupnie i sprzedaży.

3 komentarze:

  1. Nie widziałam tego filmu, ale skoro ma tak różne opnie to widać warto go zobaczyć i samemu ocenić ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciężko trafić na fajny film, teraz mnóstwo tych kiepskich...

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie oglądałam ale kiedyś muszę to zrobić :)
    Zapraszam :D

    OdpowiedzUsuń